ďťż
Budujący - pracujący inwestorzy.




agamuza - 01-03-2006 14:06
Zastanawiam sie właśnie, jak pogodzić budowe domu z "ciężką" pracą zawodową... :roll: Jak sobie radzicie - ma może ktoś takie urządzonko do zmiany czasu, jakis wechikuł (nie pamietam, jak sie pisze H czy CH), kapsuła etc.???

Łamię sobie tym głowę od pewnego czasu ponieważ oboje pracujemy dość długo, ja w systemie zmianowym, ale zawsze brak czasu. A przecież nie zaufam NIKOMU, sama musze mieć wszystko pod kontrolą jesli chodzi o budowe mojego domu, jak każdy z Was pewnie - czytając dzienniki budowlane forumowiczów, znalazłam takie perełki, jak przesunięcie okna o iles tam centymetrów przy wznoszeniu murów, jakies krzywizny i inne błędy, które popełniły ekipy budowlane i zostały zauważone w ostatniej niemal chwili.

A przeciez dochodzą dojazdy na budowę zajmujące czas, dojazdy do pracy, głupie zakupy spozywcze, w koncu czasem trzeba cos zjesc - a wszystko to nam ucina czas z 24 h doby... Trzeba spać... Trzeba pracować... I się jednocześnie budować :) Tylko jak to zrobic, aby zbudować tanio i tak, jak ja chcę??? Martwię sie strasznie, że czegoś nie dopilnujemy na czas, nie dojadę, ekipa zrobi jakiś kardynalny błąd...

Aaaaaaaaa!!! Jeszcze nie zaczęłam, a już sie boje...





selimm - 01-03-2006 15:10
no my rozumiesz Chinczyki hurtem kupujemy
i tak mama chincyk robi placki , stary Chincyk dom stawia
a młode Chincyk siedzi i pedałuje co-by-my prond za darmo mieli

jedyny problem jaki napotykamy to skad wziasc te dynama :wink:



robertus - 01-03-2006 15:36
agamuza

Dacie radę. Prawie każdy tak ma, a większość inwestorów nawet jeszcze gorzej. Wiadomo przecież, że mało kto może sobie pozwoliś na budowę domu i rzucenie na ten czas pracy.

W naszym przypadku oboje z małżonką pracujemy i to dość dużo. Do tego dochodziły dojazdy z i do pracy - często musiałem wybierać drogę z dużo szybszą ale też dużo bardziej niszczącą mój samochód.
U mnie mniej więcej wyglądało to tak:
Rano wizyta na budowie - ustalanie co i jak w danym dniu będzie robione, co trzeba kupić (przeważnie na już), ewentualnie zostawienie kasy na materiały za które trzeba od razu płacić np. piasek, żwir.
W ciągu dnia pracy odbierałem lub wykonywałem częste telefony albo od majstrów, albo od ich szefa, albo od kierwonik budowy albo od ojca. Na szczęście nie musiałem się martwić o koszty połączeń:)
Po pracy wizyta na budowie (to samo co rano) potem wizyta w marketach typu Leroy (bo normalne hurtownie już pozamykane). Potem znowu budowa i tak dzień w dzień przez 1,5 roku
Do tego trzeba dodać wizyty w soboty i niedziele na budowie i rozmowy z potencjalnymi nowymi fachowcami.

Na szczęście miałem o tyle dobrze, że pomagał mi ojciec, który ma już kilka własnych budów za sobą. Przy stanie surowym jego pomoc była nieoceniona. Potrafił skontrolować fachowców no i do tego jeździł do hurtowni i zmawiał towar (a jest mistrzem targowania cen).
Do tego moja kierownik budowy (bardzo kompentna) mieszka na tej samej ulicy i bywała na budowie czasami nawet 2 razy dziennie.
Ale żeby nie było tak łatwo to w międzyczasie urodził się nam syn i wtedy to dopiero było ciężko - a byliśmy już na etapie wykańczania więc większość decyzji musiałem podejmować sam, ewentualnie kosnsultując z żoną telefonicznie pewne wybory.

A teraz już sobie odpoczywamy (o tyle ile można przy 8 miesięcznym dziecku) i tylko od czasu do czasu coś sobie po pracy lub w sobotę zamontuję - a to żyrandol, a to karnisz....



Juras XR4Ti - 14-03-2006 13:04
Witam

Jak się ma motywację, to się postawi. Ja sój domek budowałem sam. Po godzinach i w czasie urlopów oraz weekendów. Zajmuje to trochę czasu, ale jaka potem satysfakcja ! Były to cztery lata wyjęte z życiorysu, ale nie żałuję.... Mieszkam we własnoręcznie zbudowanym domu. A jak coś jest spieprzone, to tylko do siebie pretensję mieć mogę. :D

pozdrawiam - Juras
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ricofoto.xlx.pl